| 
					Dzień czwarty - raj na Havelock			 | 
				
		 		 | 
	
	| 
		
			Wpisany przez plusz		
		  
	 | 
	| 
		wtorek, 06 kwietnia 2010 18:35	 | 
- 
pierwsza noc bardzo dobrze. 		Żadnych insektów, niepokojących  odgłosów (poza jednym, kiedy 		prawdopodobnie kot lub pies postanowił  przeczołgać się pod 		podłogą naszej chatki) 
 
- 
obudziliśmy się dopiero na 		sygnał budzika o 8 rano - słońce już  było wysoko. Okazało 		się, że nie ma ponownie prądu, ale rano w sumie  nie jest on 		potrzebny. 
 
- 
Na śniadanie masala omlet 		(bardzo dobry, z pomidorami i papryczkami  chili, ale niezbyt 		ostry). Do tego obowiązkowo tosty. Rano podpisuje  się też 		rachunek za poprzedni dzień - wszystko zgodnie z tym co 		 spożyliśmy. 
 
 
  
  
- 
Punktualnie o 10, a nawet kilka 		minut przed zjawił się nasz  kierowca. Przejazd trwał ok 30. Po 		drodze mijaliśmy m.in. dżunglę,  pola ryżowe i wiele chatek 		miejscowej ludności. 
 
- 
Po przybyciu na plażę nr 7 		kierowca wyjaśnił nam, że plaża ma 8km  długości, wskazał 		gdzie są przebieralnie i umówiliśmy się z kierowcą  na 12:30. 
 
- 
kierowca poradził nam również, 		że w budkach przy wjeździe możemy  skorzystać z posiłków - 		budki robiły na nas bardzo niedobre wrażenie i  na razie nie 		zdecydowaliśmy się na jedzenie (bardzo niesłusznie, bo  pierwsze 		wrażenie jest błędne) 
 
- 
Przy wejściu spróbowaliśmy 		wody kokosowej, bezpośrednio z kokosa.  Zapytaliśmy o cenę - 15 		rupii. Zaproponowaliśmy 10, ale prawdopodobnie  cena regularna jest 		niższa. 
 
- 
Plaża nr 7 została uznana za 		najpiękniejszą plażę świata wg  tygodnika .... i rzeczywiście 		robi wrażenie. Tylko garstka turystów,  większość z Indii. Po 		prawej stronie od wjazdu, w dżungli wiele domków  turystycznych, 		bardzo przypominających tanie kwatery nad polskim  morzem. 
 
- 
Na plaży była wywieszona (a 		raczej zatknięta w piasku) czerwona  flaga. Rzeczywiście fale były 		dość duże, niektóre dochodziły do ok 1  meta (oceniając moim 		niewprawnym okiem). Oczywiście nie przeszkadzało  to w żadnym 		stopniu w kąpieli. Nie można natomiast było snurkować, ale  		generalnie ta plaża poza jednym fragmentem (Blue Laguna) nie 		 zawiera nic poza idealnie białym piaskiem i błękitną wodą. Tak 		więc  maska i fajka nie są czymś koniecznym. 
 
- 
Przeszliśmy kilkaset metrów w 		prawo, na plażę przy Barefoot Resort.  Poza nami były tam jeszcze 		tylko 3 inne osoby. Opróc
z tego 2 psy, które stwierdziły, że 		będą nam towarzyszyć przez całą  drogę i odganiać inne psy, 		które również chciałyby się przyłączyć. 
 
- 
Psy są tutaj wszędzie - 		prawdopodobnie nie mają właścicieli.  Reagują na otwarcie 		plecaka - prawdopodobnie kojarzy się im to z  otrzymaniem posiłku 		od turysty - nie wiem czy dostają też inne  jedzenie, bo 		wyglądają dość biednie. Nie stanowią raczej zagrożenia, 	 	schodzą człowiekowi z drogi, a jeśli nie chcą odejść 		wystarczy  podnieść głosi i je przepędzić - boją się. 		Raczej nie należy ich  karmić, bo po chwili może być ich kilka 		razy więcej. Warto też nie  zostawiać plecaka na pisaku bez 		opieki - widzieliśmy jak pies oznaczył  teki plecak jako własne 		terytorium. Szkoda nie była zbyt duża, bo  właścicielka po 		powrocie z wody nic nie zauważyła. 
 
- 
Woda była doskonale czysta, 		ciepła i można było bawić się skacząc  przez fale, lub 		zanurzając się tuż przed falą pod wodę - jeśli dobrze  się 		wymierzyło, to można było uzyskać efekt karuzeli na wesołym 		 miasteczku, będąc obracanym pod wodą, albo popłynąć na 		grzbiecie fali  jak surfer. 
 
- 
Po 90 minutach skakania po falach 		zdecydowaliśmy, że czas obejrzeć  co jeszcze dzieje się w 		okolicy - podobno jest tam miejsce gdzie  trenowane są słonie. 		Niestety nie udało nam się do niego dotrzeć. 
 
- 
Na miejscu spotkania z kierowcą 		byliśmy 30 minut wcześniej.  Obejrzeliśmy budki z jedzeniem, ale 		po raz kolejny nie zdecydowaliśmy  się (po raz kolejny 		niesłusznie) 
 
- 
Kierowca przyjechał 5 minut 		przed czasem, ale kiedy zobaczył, że  już czekamy, spytał czy 		jest spóźniony - naprawdę punktualność wydaje  się tutaj być 		stawiana za punkt honoru. 
 
- 
Kierowca zadzwonił upewnić się 		o której odpływa nasz prom i  umówiliśmy się na spotkanie o 10 		rano. 
 
  | 
	| 
		Poprawiony: piątek, 16 kwietnia 2010 22:26	 |